Psychoterapia czy farmakoterapia?
Pytanie o to, jaki rodzaj leczenia należy zastosować w przypadku określonego nasilenia problemów, prezentowanego/przeżywanego przez zgłaszającego się do leczenia/terapii człowieka, jest jednym z częstszych pytań w przypadku szukania pomocy.
Czy lepiej jest podać leki, czy skierować na psychoterapię, czy może zrobić obie te rzeczy?
Przerzucanie się argumentami o większej skuteczności jednej z tych form jest jedynie świadectwem własnych przekonań, uprzedzeń lub marzeń o potędze osób dyskredytujących inny, niż uznany przez siebie sposób pomagania.
Bo właśnie w pomaganiu, czy też tym, na ile przynoszą one ulgę pacjentowi leży sedno tego, który wybierać.
Przypomnijmy :
- W przypadku wielu problemów/zaburzeń/różnych osób – leki nie działają!
- W przypadku wielu osób/problemów/dolegliwości – psychoterapia nie przynosi ulgi!
Co zatem?
Zacznijmy od farmakoterapii.
- Jest ona bez wątpienia skuteczna w wielu przypadkach – nawet w większości przypadków. Podanie leków, zmieniających pracę CUN przez dostarczenie, zablokowanie, spowolnienie, etc. działania obecnych w naszym organizmie substancji chemicznych (produkowanych przez nasz organizm), to bez wątpienia szybka i prosta ingerencja.
- Przywykliśmy do takiego sposobu pomagania sobie/pomagania innym przez tysiące lat istnienia medycyny – albo czegoś, czym była ona wcześniej. To jasne i zrozumiałe, że tak powinno się leczyć.
- Jest to znakomita odpowiedź na poczucie bezradności wobec naszych lub czyichś przypadłości – charakteru, postępowania, odbierania i odczuwania świata. Nie wiemy, czemu coś nas dotyka, albo wiemy, ale nie mamy pojęcia co z tym zrobić.
- Co więcej, możemy poczuć się z odpowiedzialności za to wreszcie zwolnieni. Lek jest dowodem na to, że jesteśmy chorzy, nie nasza wina – możemy więc oczekiwać od otoczenia, że nas zwolni ze swoich wymagań. A one są często bardzo/za bardzo trudne albo przerażające. Za rezultat leczenia odpowiedzialny jest zamiast nas – lekarz.
- Łyknięcie w ciągu dnia jednej (albo i garści) tabletek jest dużo prostsze, niż np. rozmawianie z bliską osobą, podjęcie decyzji o rozstaniu, albo znajdowaniu siły i pomysłów na codzienną zabawę z dzieckiem.
- Tak samo, jak prościej jest łykać mikroelementy, niż dbać o zbilansowaną dietę, zamiast pizzy i kawy na każdy posiłek. Przyjęcie leku daje też szybkie (w miarę, bo czasem trzeba czekać na odpowiednie wysokie stężenie zawartych w nim substancji przez kilka tygodni) rezultat.
- Farmakoterapia może nie przynosić rezultatów i lekarz będzie musiał zmieniać leki – to taka forma kontrolowanego eksperymentalnego leczenia za zgodą pacjenta, aż trafi się na substancję, która zadziała. Lekarz mówi wtedy, ze pacjent jest lekoodporny, czyli to trochę przez niego.
Farmakoterapia wiąże się jednak z pewnymi problemami:
- Leki – zawsze mają skutki uboczne. Musi tak być, bo są większości sytuacji czymś zewnętrznym w stosunku do możliwości naszego ciała -wątroby, serca, nerek, etc. Leki na dłuższą metę szkodzą.
Po okresie zmiany nastroju/postrzegania/zachowania, następuje więc czas na konieczną decyzję co dalej. Czy możemy odstawi leki i wrócić do swojego życia?
- Często po odstawieniu leków objawy/problemy wracają lub ponownie się nasilają.
Wyjaśnienie tego jest proste – w naszym organizmie znowu brakuje substancji zawartej w leku – naprawdę wróciliśmy do normalnego życia. Krótkotrwałe podawanie substancji zmieniającej nasze samopoczucie nie zmieniło niczego z przyczyn i nasz organizm znów radzi sobie, jak radził – czyli kiepsko. Medycyna/psychiatria radzi sobie z tym kłopotem przez powolne schodzenie z dawek (czyli dłuższe eksperymentowanie). Czasem jednak czas, przez jaki braliśmy leki nic nie zmienił/my nic nie zmieniliśmy w życiu. Wracamy więc w to samo miejsce i czujemy się tak samo.
- Medycyna w takich przypadkach sugeruje diagnozę zaburzenia chronicznego i zaleca stałe podawanie leku. Koncepcja diagnozy wielu chorób tzw. psychicznych pełna jest takich zaleceń.
Nie będę z tym poglądem dyskutować, a może tylko nie teraz.
To może psychoterapia?
- Ale psychoterapia może nie zadziałać – lub nie zadziałać w szybkim czasie. Zmiana życia wymaga czasu – zmiana nawyków to proces uczenia, rozstanie to często prawnicy i roztrząsanie, kto powinien dostać więcej, albo co z dziećmi, etc. Nasze cierpienie się nie zmienia i staje się nie do zniesienia dłużej. Nasz organizm może się zmieniać, także biochemicznie, ale może to być długi proces.
- Psychoterapia jest wzięciem na siebie wysiłku i odpowiedzialności. Często nie czujemy się odpowiedzialni za to, co nas spotkało/ to jest niesprawiedliwe. Często uważamy (wszyscy tak uważamy!), że nasz sposób życia jest właściwy/mamy rację.
- To my musimy (bo tylko my możemy!) zmienić swoje życie/zachowanie. Najbardziej wymyślne techniki i protokoły terapeutyczne nic nie przyniosą, bez naszych wysiłków i starań. Psychoterapeuci są bardziej bezradni od pigułki, która zmienia coś za naszymi plecami.
- Psychoterapia wymaga często refleksji, że to my coś spapraliśmy. To gorzka i niesprawiedliwa lekcja, biorąc pod uwagę, że staraliśmy się z wszystkich sił. Wielu nie chce się z tym pogodzić.
- Psychoterapia czasem wymaga uznania naszych ograniczeń, albo trudnych prawd życiowych. Niektórzy są mężczyznami, inni kobietami, jedni są wysocy, inny niscy. Starzejemy się, umieramy, dzieci odchodzą w swoje życie… A byłoby tak wspaniale, gdyby wreszcie nic się nie zmieniało!
- Zmiana jest zadziwiająca – jest prosta i łatwa do zalecenia/poradzenia, ale kłopot polega na tym, aby ją zrobić trwała częścią życia. Tak właśnie działa uczenie się, a zmiana życia to uczenie się czegoś nowego – zachowań, koncentracji na czymś innym, sposobów przezywania porażki, etc. Trzeba więc powtarzać, powtarzać, powtarzać – i być przygotowanym na porażki. A my ich już nie chcemy.
- Czasem okazuje się, że zmiana życia nie przyniosła nam zrozumienia innych ludzi. Przywykli do tego, jacy byliśmy i nie chcą się zgodzić na wersję 2.0. Możemy ich stracić.
Podsumujmy:
- Farmakoterapia – daje szybkie i łatwiejsze do przeprowadzenia efekty. Świetnie usuwa to, co prof. Kępiński nazywał bólem istnienia. Pozwala oddać odpowiedzialność w ręce lekarza. Niestety niewiele zmienia w życiu/funkcjonowaniu/nawykach.
- Psychoterapia – daje wolniej przychodzące, ale mocniej osadzone w życiu człowieka rezultaty. Jest trudniejsza, wymagająca często odwagi zmieniania czegoś, co jest trudne i może być niepopularne. Niestety nie pozwala często poczuć szybkiej ulgi objawowej.
Co zatem jest lepsze?
Jak to w życiu bywa: a w jakiej sytuacji i wobec kogo?
I oczywiście jeszcze jedno:
- czemu nie pomagać ludziom w zmienianiu poprzez psychoterapię życia, zmniejszając im lekami w międzyczasie cierpienie,
- albo czemu nie usuwać lekami ich objawów, ułatwiając im zmienianie życia/siebie na drodze psychoterapii?